Tuesday 14 January 2014

Nie wąchaj książek

Piszę tę notkę, ponieważ mam po dziurki w nosie tego smętnego pierdolenia na internetach, o tym jak to ludzie książki wąchają i szelest kartek i inne dyrdymały.

Razem w zupełnej zgodzie, szczęściu i harmonii
Nie wiem czemu, ale istnieje jakaś taka frakcja ludzi, których strasznie boli istnienie ebooków. Bóg raczy wiedzieć, co im te ebooki zawiniły, ale wypisują tak niemożliwe głupoty przy każdej okazji, że myślę, że musiało to być coś poważnego.

Czytam więc, że jeden pan to najbardziej kocha książki wąchać i szelestu kartek słuchać i oglądać piękne okładki. To jest dla mnie dziwne, bo ja to najbardziej lubie książki czytać. No, ale co kto lubi.

Inna pani idzie dalej i mówi, że ebooki sa BEZCZESZCZENIEM papierowej książki. Bezczeszczeniem! Skarpetki opadają.

Tacy czytelnicy to są tyle warci, co ci chrześcijanie co się modlą do figurek Boga, a nie do Boga. To jest jakaś fetyszyzacja książki jako obiektu i niewiele ma z literaturą wspólnego. W książce najważniejsza jest treść, zawartość. Dziwi mnie, że w ogóle muszę to mówić, ale skoro połowa wielbicieli książek myśli, że należy je wąchać i się o nie ocierać, to może warto takie rzeczy przypomnieć.

Oczywiście wzrost popularności ebooków to złe wieści dla tradycyjnych księgarń, ale natura nie znosi próżni i może niedługo klubokawiarnioksięgarnie zastąpią nudne, wypełnione tandetą księgarnie typu Empik. To jest jedyny minus ebooków, który mi przychodzi do głowy. Jednak gdy czyta się te smutne komentarze, można odnieść wrażenie, że zbliża się apokalipsa.

Jak prawdziwy miłośnik czytania może się nie cieszyć z tego, co dzięki ebookom stało się możliwe:

- wydawnictwa digitalizują swoje katalogi i możemy przeczytać książki, których nakład dawno się skończył, a nie ma na nie wystarczającego popytu, żeby robić dodruki.

- wreszcie możemy przeczytać polskie klasyki, których nikt w Polsce nie podejmuje się wydawać (pomijając lektury), w dodatku możemy je przeczytać za darmo (lub niemal za darmo)

- wydawnictwa mogą wprowadzać serie tylko ebookowe z książkami, które są zbyt niszowe lub eksperymentalne, żeby się opłacało je wydawać na papierze

Nie wspominając nawet o łatwym i nieograniczonym dostępie do książek w innych językach.

Rzeczywiście, psiakrew, apokalipsa.

Jak widać lubię papierowe książki, nawet za bardzo.
Nie chcę tu powiedzieć, że nie lubię książek papierowych. Oczywiście, że lubię. Można sobie ustawić na półkach i od razu się robi przyjemniej w pokoju, ale to nie jest jakaś, cholera jasna, wojna, że trzeba sobie wybrać stronę i się tam okopać. Warto mieć ulubione książki w domu na półce, bo można je łatwo komuś pożyczyć, można też sobie zaglądać do nich w chwilach smutku i zwątpienia. Warto też mieć czytnik ebooków, żeby móc na wakacje wyjechać nie wioząc ze sobą całej walizki książek, żeby czytać na nim te 700-stronicowe książki w twardych oprawach, żeby sobie postawić na crosstrainerze na siłowni i jednocześnie czytać i ćwiczyć.

 A jeżeli jesteśmy przy fetyszyzacji książek, to mam jeszcze kilka słów do tych wszystkich co z oburzeniem mnie informują, że w książkach nie wolno zaginać rogów, ani po nich pisać, ani w ogóle nic (najpewniej wolno tylko postawić na półce i wąchać). No więc: nie wolno, jeżeli książka jest pożyczona. Jeżeli własna, i nie jest to cenny manuskrypt z XVI wieku, to można sobie z nią robić co się chce. Dla mnie najfajniejsze są te książki zaczytane i pełne różnych notatek na marginesach. Wtedy wiem, że ktoś z tą książką wszedł w jakiś dialog.

To tyle chciałam powiedzieć. Bo, serio, serio, kto do cholery rzeczywiście SŁUCHA szelestu kartek?

12 comments:

  1. Bardzo dobrze ujęte! Plusy ebooków widoczne są także w porannej komunikacji miejskiej, gdy można stać i spokojnie czytać w tłumie bo ze zwykłą, grubszą książką sprawa staje się problematyczna..

    ReplyDelete
  2. Jestem z tych co wachac lubia a i widokiem okladki sie naciesza,zas po tej grze wstepnej za czytanie sie wezma. Jednak nie wyobrazam sobie juz zycia bez Kindelka mego. Czytnik to wspaniala sprawa!

    ReplyDelete
  3. Zgadzam się ze wszystkimi Twoimi uwagami, w szczególności na temat wąchania. Ale sądzę, że warto też coś dodać na temat e-booków. Moim zdaniem warto mieć świadomość ułomności książek elektronicznych. Jedna z nich sprawia, że nawet czasem rozumiem argumenty wąchających. Otóż w znakomitej większości przypadków książki papierowe są estetycznie wydane. W przypadku e-booków natomiast w zeszłym roku nie wytrzymałem bylejakości składu zbyt wielu z tych książek (http://cyfranek.booklikes.com/post/114092/szesc-zywotow-e-bookow).
    A Ty dostrzegasz jakieś ułomności e-booków i ich rynku?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja akurat jestem bardziej przerażona niektórymi koszmarnymi okładkami w Polsce, które mnie skutecznie zniechęcają do kupna. Większość ebooków, które czytałam było dobrze sformatowane (ale czytam te głównie po angielsku).

      W sumie nie wiem dlaczego tekst się różni od wydania papierowego, bo przecież powinni używać tej samy bazy! Teraz czytam Penguin History of Modern China i tam jest ogromny problem ze spacjami. Pozlewało się wszystko i czasem ze dwa zdania są jednym ciągiem.

      Ale to jest pierwszy razy, kiedy się z czymś takim spotkałam, Myślę, że z czasem jakość się poprawi.

      Wady - w przypadku Kindle'a i kupowania na amazonie są takie, że tak naprawdę nie masz tych książek na własność i amazon w każdej chwili może ci je zdalnie wykasować. Dlatego trzeba mozolnie zdejmować zabezpieczenia z nich i wtedy już amazon może ci naskoczyć.

      No i oczywiście ebooka na półce nie postawisz, ale za to o wiele łatwiej się przeprowadzać!

      Delete
  4. Podoba mi się co tu piszesz, a przyszłam i się cieszę, z innego bloga, gdzie też mi się podobało, co napisałaś. No to wrócę jeszcze, skoro mi się tak podoba i podoba :-)

    ReplyDelete
  5. Z tego wszystkiego nie skomentowałam postu - używam Kindla i go uwielbiam, chociaż książkę papierową też cenie. A tego całego halo z szelestem nie rozumiem, a zapach czasem może być smrodem i ciężko wtedy przebrnąć, w takich wypadkach wolę ebooka.
    Jest wiele zalet, na przykład ciężkie tomiszcza mają zawszę tę samą wagę i rozmiar - taką jak Kindle czy inny czytnik.
    Zresztą co ja tu będę, przydatny czytnik jest i basta.

    ReplyDelete
  6. głupi blog - wpisałam komentarz i on zniknął

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie ma to jak mądry komentarz -.-

      Delete
    2. 'Głupi blog' odnosi się sie do samego blogspota, który ma głupi zwyczaj połykania komentarzy i jest to wyraz frustracji, bo drugi raz się tego wszystkiego nie chce pisać. Wiem to na pewno, bo to komentarz mojej mamy, a ona zawsze mi mówi, że jestem bardzo mądra! :)

      Delete
  7. :-D uradował mnie już sam wstęp :-D również zupełnie nie pojmuję tej całej batalii książkowo-ebookowo-audiobookowej. Jaka to różnica? przecież opowieść to opowieść i nieważne są okładki, szelesty i smrodek kartek. "Don Kichot" zostanie Don Kichotem i nieistotne czy na okładce będą cycki (gratuluję nowego wydania), wiatraki, czy w ogóle tej okładki nie będzie. Treść-to jest podstawa :-D
    Pozdrawiam i zostaję stałą czytelniczką :-)
    Olga
    WielkiBuk.com

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myślę, że tak notka to był dobry pomysł. Dokonała się autoselekcja czytelników bloga. Odpadli wąchacze, a dołączyli czytacze.

      Oczywiście fajnie by było gdyby wszystkie książki wydawano w okładach, na które te książki zasłużyły, ale niestety... rynek.. markjeting

      Delete
  8. Najfajniej się wącha książki, które stoją na półkach od lat i oprócz kartek mają w sobie kurz - a jak fajnie się wtedy kicha;)
    Do plusów ebooków dodałabym jeszcze jeden - wreszcie nie mam problemu z pożyczającymi, którzy zapominają oddać)
    Pozdrawiam,
    Ewa

    ReplyDelete