Monday 20 January 2014

Leila Aboulela - Arabska pieśń

Na początek porównajmy okładki polską i angielską. Tak jak z angielską się nie wstydziłam jeździć metrem, tak polska definitywnie stawia na kicz.

'Arabska pieśń' to kolejna saga rodzinna (rodziny z gatunku patriarchalnych) umieszczona w egzotycznej lokalizacji. Najwyraźniej czytelnicy kochają takie sagi. A przynajmniej kochają je wydawcy, bo wypuszczają nową co dwa tygodnie.

Książka rozpoczyna się rozpiską drzewa geneologicznego - nie wiadomo czemu, bo widnieją na niej jedynie dwa pokolenia - dwóch braci i ich dzieci. Komu potrzebne drzewko? Phi, ja jestem profesjonalistką. Takie drzewka to ja łykam przed śniadaniem. Przeczytałam Sto lat samotności i się nie pogubiłam, a było tam ze 12 pokoleń, 300 postaci i wszyscy nazywali się Jose Arcadio i Aureliano.

Do rzeczy. Powieść ta nie jest genialna, ale jest poprawna. Historia mnie wciągnęła, nawiązałam jakieś emocjonalne połączenie z bohaterami, wyrażałam stosowne oburzenie uciskiem kobiet i nauczyłam się kilku egzotycznie brzmiących słów, takich jak 'hoash' i 'saraya'.

Głównym problemem tej książki jest to, że tylko otarła się o powierzchnię wszystkich problemów i kwestii, które starała się poruszyć i ostatecznie troche rozczarowała. Była to pierwsza książka dziejąca się w Sudanie, którą przeczytałam. Cały ten dramat rodzinny rozgrywał się z sudańską walką o niepodległość w tle i miałam nadzieję dowiedzieć się trochę więcej o tym okresie i wszystkich zawirowaniach politycznych, ale niestety nadal musiałabym skonsultować się z Wikipedią, żeby cokolwiek sensownego móc na ten temat powiedzieć.

Kolejną zaprzepaszczoną szansą było, zdaje mi się, niewykorzystanie ciekawej analogii, bo sytuacja w której w pewnym momencie znajduje się Nur (jeden z bohaterów) jest taką sytuacją, w której znajduje się większość muzułmańskich kobiet (przynajmniej w tej książce). Aboulela jedynie raz napomknęła o tym, a potem najwyraźniej porzuciła ten pomysł. Było to ciekawe odwrócenie ról i można było ten koncept pogłębić, co dodałoby świeżości tej raczej sztampowej sadze rodzinnej.

Z drugiej strony, ciągłe porównania nowoczesnego Egiptu i zacofanego Sudanu i ciągłe ich kontrastowanie zaczęły mnie nudzić już w połowie książki.

Najmocniejszą stroną książki jest historia miłosna, opowiedziana subtelnie i niesentymentalnie, a przede wszystkim - autentycznie.

Moje zalecenia są takie: jeżeli wpadnie Wam w ręce 'Arabska pieśń' to można przeczytać, ale szczególnie jej szukać nie warto.

No comments:

Post a Comment